Od kilku lat fascynuje się motorami. Pokochołam je dzięki mojemu byłemu-Damonowi. Tak byłemu, Damon wyprowadził się 2 lata temu. Przez parę miesięcy utrzymywaliśmy kontakt ale stwierdziliśmy że to nie ma sensu. Odległość rozdziela ludzi i już. Widocznie nie byliśmy dla siebie przeznaczeni. Poznałam również ich przyjaciół Alexa, Johna i jego dziewczynę Ann, Paul i jego dziewczyna Kate, James'a i Viki. Poznałam jeszcze wielu fajnych ludzi ale z nimi zżyłam się najbardziej. Alex nie ma obecnie dziewczyny trzy lata temu zginęła w wypadku. Jechała na motorze i wjechała wprost pod tira... Miała na imię Nina. Alex już nie wsiada wogóle na motor od zdarzenia. Pomyślałam że może skoro nie używa już motoru to mi go będzie pożyczał, po długich błaganiach zgodził się. Nawet nieźle posługiwałam się motorem. Dlatego po pewnych czasie zaczęłam ścigać się w nielegalnych wyścigach.
Moja rodzina o niczym nie wiedziała. Gdyby się dowiedzieli już nigdy w życiu nie pozwolili mi nawet dotknąć motoru. Zawsze w piątek wieczorem były organizowane wyścigi. Tego dnia się nie ścigałam, przyjechałam ze znajomymi, Alex niestety nie mógł przybyć miał jakąś ważną sprawe. Blondynka o imieniu Amanda stanęła na lini startu. Nałożyli kaski Amanda machneła białą chustą i wszyscy ruszyli. To było piękne widowisko. Wygrał niejaki Zayn. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Nie powiem przystojny. Nagle usłyszałam syreny. Wszyscy zaczęli się rozjeżdzać. Rozglądałam się dookoła, nie widziałam żadnego mojego kolegi wszyscy uciekli.
-Super, Alex by mnie nie zostawił-pomyślałam.
Nagle z tyłu podjechał jakiś chłopak
-Jedziesz-spytał
-Tak-odparłam i wsiadłam
To Zayn. Nie spodziewałam się go. Musiałam się zgodzić bo gdyby policija mnie złapała to byłby mój koniec. Po 15min jazdy w koncu stanął na poboczu. Znajdowaliśmy się w koło jakiegoś zajazdu.
-Dzięki, uratowałeś mi życie!-powiedziałam schodząc z motoru
-Nmzc, tak wogóle jestem Zayn-odparł stawiając motor na nóżce
-A ja T.I. , nowy jesteś?-spytałam siadając na jakimś pieńku
-No w sumie to tak, przeprowadziłem się niedawno, a ty pewnie przychodzisz poobserwować-rzekł siadając koło mnie
-Nie, jeźdzę tylko dzisiaj nie zbyt dobrze się czuje i nie brałam po prostu udziału-odrzekłam.
Zayn wybuchnął śmiechem.
-Ta dziewczyna na motorze nie rozśmieszaj mnie-chłopak prawie turlał się ze śmiechu po ziemi
-Serio to takie śmieszne, przekonasz się że cię jeszcze pokonam, a teraz byłabym wdzięczna gdybyś odwiózł mnie już-krzyknełam wkurzona
-Dobra, dobra tylko podaj adres i jedziemy.
Odwiózł mnie pod wskazany prze ze mnie adres. Zsiadłam z motocyklu.
-No to dzięki za wszystko-machnełam ręką i poszłam w stronę drzwi.
-Mam nadzieję że się jeszcze się spotkamy-powiedział po czym odjechał
Następny tydzień minął dość szybko. Cieszyłam się bo chciałam utrzeć chłopakowi nosa.
Jak zawsze w dzień wyścigu poszłam najpierw do Alexa. Który bez żadnego ale pożyczył mi motor. Tym razem Alex mógł na szczęscie jechac ze mną.
-Tylko uważaj na siebie-usłyszałam głos przyjaciela gdy wkładałam kask
-Będę uważać-odparłam siadając na motor
Mniemanego Zayn'a jeszcze nie widziałam. Zauważyłam go dopiero minute przed startem więc nawet nie miałam kiedy do niego zagadać. Domyślam się że Zayn nie ma pojęcia że to ja.
Blodni machneła jak zawsze szmatką. Wszyscy ruszyli łącznie ze mną. Zostawiłam wszystkich w tyle oprócz Zayna która jechał łeb w łeb ze mną. Było 10 m do mety przyśpieszyłam najbardziej jak to było możliwe. I wygrałam. Mina Zayn'a bezcenna gdy ujrzał mnie zdejmującą kask. Zaniemówił na dobre pare minut.Podeszłam do niego.
-I co głupio Ci teraz-powiedziałam z uśmieszkiem na twarzy
-No trochę-rzucił Zayn
-I dobrz-uśmiechnełam się przebiegle
Miałam odejść gdy ten złapał mnie za rękawe mojej kurtki i przyciągnął do siebie. Byliśmy bardzo blisko siebie.
-Umówisz się ze mną-spytał patrząc mi w oczy
-To nie działa na mnie nie nie umówie się z tobą-odparłam
-A to o ósmej...co nie umówisz się ze mną?-spytał zdziwiony
-Nie-wyrwałam się z jego uścisku i odeszłam
Jego mina była jeszcze lepsza niż wcześniejsza.
Wracałam od przyjaciółki do domu. Patrze a przed moim domem stoi Zayn. Nie wierzyłam.
-Co on tu robi! Mogłam nie podawać mu swojego adresu!-pomyślałam
...
-Boże Zayn co ty tu robisz? Jak cię moja mama zobaczy to po mnie-powiedziałam podchodząc do niego
-Już mnie nie ma tylko się zgódz!Proszę!-wykrzyczał Zayn
-Dobra już dobra, niech będzie! Tylko zamknij się!-odpowiedziałam
Zayn cieszył się jak małe dziecko. Spotykaliśmy się miesiąc, aż pewnego razu poprosił mnie o chodzenie. Zgodziłam się. Z czasem coraz bardziej zakochiwałam się w mulacie. Godzinami potrafiliśmy gadać o wszystkim i o niczym. Było mi z nim tak dobrze. Pewnego dnia poszliśmy na plażę. Siedzieliśmy nad brzegiem morza.
-Wiesz T.I. Kocham Cię!-powiedział wyjmując naszyjnik -To dla ciebie - dodał
-Jejku Dziękuje! Ja ciebie też!-namiętnie go pocałowałam, po chwili chłopak nałożył mi wisiorek na szyję
Zayn pierwszy raz wtedy wyznał mi miłość. Kochałam Go.
Zamieszkaliśmy razem po roku, rodzice bardzo się nie sprzeciwiali ponieważ po pierwsze byłam pełnoletnia a po drugie polubili Zayn'a, jego rodzice też byli bardzo fajni. Nadal nie wiedzieli o naszej pasji. Po paru tygodniach zaszłam w ciąże, nie planowałam tego najbardziej bałam się reakcji ukochanego. Ale o dziwo Zayn się ucieszył. Zatrzymaliśmy to dla siebie przynajmnie na razie.
Mieliśmy wybrać się na wyścigi.Ale ja nie poszłam ponieważ naprawdę kiepsko się czułam postanowiłam zostać w domu.
-Tylko się dzisiaj nie ścigaj, dobrze-powiedziałam kładąc się na sofie
-Dobrze dobrze, Kocham Cię-po tych słowach podszedł do mnie i pocałował
Gdy już Zayn wychodził krzyknełam
-Ja ciebie Też! - Zayn uśmiechnął i wyszedł
Zaczełam oglądać jakiś film romantyczny. W połowie przerwał mi dzownek komórki odebrałam.
-Słucham-powiedziałam do słuchawki
-T.I., Zayn...-to był Alex
-Co Zayn-spytałam trochę zdenerwowana niewiedząc co się dzieje
-Zayn, Zayn przyjedź do szpitala-wydukał i rozłączył się
Zayn w szpitalu, jak najszybciej mogłam dotarłam do szpitala. Na korytarzu czekał już na mnie przyjaciel.
-Co się dzieje , gdzie Zayn-spytałam załamanym głosem
-Miał wypadek, leży tam- wskazał mi salę
Weszłam ujrzałam Zayn'a, cały popodłączany pod różne aparatury. Był to przerażający widok.
Usiadłam koło niego i uścisnełam jego dłoń. Otworzył oczy i również uścisnął moją dłoń.
-Przepraszam, opiekuj się naszym dzieckiem,Alex obiecał że Ci pomoże-uścisnął bardziej moją dłoń
-Zayn nie żegnaj się razem wychowamy nasze dziecko, Kocham Cię!-krzyknełam
-Kocham Cię!-odparł resztkami sił. Pocałowałam Go! Aparatura zapipczała.
Lekarze zbiegli się, reanimowali go, ale niestety nie udało się go uratować.
Kochałam Zayna, jak nikogo nigdy. Załamałam się. Nigdy już nie wsiadłam na motor. Codziennie odwiedzałam Zayn'a na cmentarzu. Wspierał mnie Alex oraz rodzice. Po paru miesiącach urodziłam zdrowego synka nazwałam go Zayn po tatusiu. Alex bardzo pomagał w wychowaniu Zayn'a. Widać było że Alex mnie kocha, ja też go kochałam ale jako przyjaciela.Może kiedyś jeszcze jest na to za wcześnie.
Pewnego dnia poszłam z małym na grób Zayn'a.
Siadłam na ławeczce. Opowiadałam jak zawsze o naszym dziecku.
-Nikogo nie pokocham bardziej niż Ciebie!-pomyślałam po czym się rozpłakałam.
-Mamusiu nie placz-usłyszałam
-Dobrze kochanie-odparłam po czym mocno wtuliłam się w synka
Nie jednak myliłam się pokochałam kogoś bardziej- Naszego Synka!
----------------------------------------------------------------------------------------------
Wena bawi się ze mną w chowanego!
31 stycznia 2013
25 stycznia 2013
#9 Louis
Był 2 miesiąc nauki. Uczęszczałam do pobliskiego liceum, byłam w ostatniej klasie. Od dawna kochałam się w kolesiu z równoległej klasy. Lou był zabawny, przystojny i chyba nawet zauważył jak się na przerwach na niego gapię. Czasami nawet odwzajemniał mój uśmiech. Ale mimo tego nie robiłam sobie nadzieji ponieważ nie tylko mi się podobał. A ja nie byłam jednak miss piękności, nie byłam również śmiała w odróżnieniu do mojej przyjaciółki.
Zmieniał dziewczyny jak rękawiczki!
Jak codzień spacerowałam z przyjaciółką po korytarzu. Rozmawiałyśmy jak zwykle o chłopakach.
-Cześć dziewczyny-dobiegł mnie z tyłu męski głos
Obróciłyśmy się to Lou.
-Siema-rzuciła moja przyjaciółka
Lou spojrzał na mnie
-Moglibyśmy porozmawiać-spytał słodko się przy tym uśmiechając
-Ta jasne, tutaj?-zapytałam odwzajemniając uśmiech Lou
-Nie no tutaj to nie poczekasz na mnie po szkole przy wyjściu?-spytał
-Jasne-odparłam
Lou uśmiechnął się ponownie i odszedł. A ja czułam się jak w siódmym niebie.
Viki tylko uśmiechała się pod nosem.
-Dziewczyno, dziwię się że nie zemdlałaś-szydziła
-Szczerze powiem też się dziwię-odparłam
Przez resztę przerwy spacerowałyśmy po korytarzu. Nie spotkałam już do konca lekcji Lou.
Lekcje mineły mi piorunem. Jak poparzona zbiegłam do szatni nie czekając przy tym na Victorię. Przebrałam buty,ubrałam kurtkę i pobiegłam przed szkołę. Lou już na mnie czekał.
-Cześć-powiedziałam uśmiechając się jak głupia
-Hej! nie będę owijać w bawełnę chciałem cię spytać czy nie poszłabyś ze mną do kina?-zapytał troszkę nie pewnie
Zaniemówiłam, myślałam że bardziej będzie chciał pożyczyć coś.
-Okej-wydukałam
-Jutro o 18, wpadnę po ciebie do domu Ok
Machnełam głową i odeszłam.
Jutro była sobota, więc miałam cały dzień na to aby się przygotować. Myliłam się miałam pół dnia ponieważ już od 8 pomagałam mamie w sobotnich porządkach. Jak już skonczyłam wyjełam przepiękną turkusową sukienke z szawy ale stwierdziłam że to będzie przesada.
Postanowiłam ubrać się w rurki, jakiś t-shirt, sweterk i balerinki.Włosy rozpuściłam gdyż na codzień spinałam je w kucyk lub w warkocz, miałam je prawie do pasa, postanowiłam ich nie kręcić ponieważ same się lekko falowały i to w zupełności mi wystarczyło. Przepudrowałam lekko twarz, umalowałam rzęsy oraz zrobiłam kreskę na górnej powiece. Gdy już wystroiłam się spojrzałam na zegarek a tu za dziesięc 18. Szybko spakowałam do torebeczki przydatne rzeczy i już miałam schodzić gdy zawołała mnie mama. Lou już przybył. Zeszłam przywitałam się z Lou i pożegnałam się z mamą.
-Dobrze się bawcie-usłyszałam gdy wsiadaliśmy do całkiem niezłego samochodu Lou.
Lou jak prawdziwy gentelmen otowrzył i zamnkął drzwi.
-Pięknie wyglądasz-rzekł przyśpieszając samochód.
-Dziękuje! -troszkę się zawstydziłam
-Już jesteśmy na miejscu-zgasił auto, wysiadł i otworzył mi drzwi.
Weszliśmy do środka kina.
-Jaki film?-spytał
-Nie wiem ty wybierz-machnełam ręką oglądając plakaty z filmami.
Od razu pożałowałam tej decyzji ponieważ Louis wybrał horror, no ale już się nie odzywałam. Na początku nawet film był spoko ale póżniej jakieś odcinanie piłą rąk,nóg i Bóg wie czego jeszcze. Domyślam się że film nosił nazwę piła ale która to część nawet nie wiem.
Miałam już dość tego filmu, gdy nagle ktoś dotknął mojej dłoni. Skończyło się tym że na końcu filmu siedzieliśmy wtuleni. Sama nie wiem jakim cudem. Wyszliśmy z kina zadowoleni trzymając się za ręce. Otworzył mi drzwi i wsiadłam. Droga zajmowała pięc, dziesięc minut. Rozmawialiśmy o wszystkim. Raptem cała trema, strach przeszedł. Louis tak na mnie podziałał że czułam się przy nim jakbym go znała od dawna. Gdy już znajdowaliśmy się pod moim domem spytał czy zostanę jego dziewczynę.
Powiedziałam że się zastanowie. Chyba chciał mnie pocałować ale nie pozwoliłam mu wysiadając mówiąc szybkie cześć. Weszłam do domu i od razu poszłam do pokoju.
Następnego dnia umówiłam się z Lou w parku. Lou już czekał na ławce.
-Zastanowiłaś się?-spytał gdy już podeszłam
-Tak i tak-uśmiechnełam się
Louis wstał i mnie przytulił. Spotykaliśmy się codziennie w szkole też podchodził rozmawiał ze mną z moją przyjaciółką. Nawet poznał nas ze swoimi kumplami. Nastała kolejna sobota. Tym razem wybraliśmy się do parku. Siedliśmy na ławce i rozmawialiśmy. Tak dobrze mi się z nim gadało jak z nikim oprócz oczywiście Viki. Nagle ni z tąd ni z owąd Lou pocałował mnie.
Coś czuję że się zakochałam po uszy-pomyślałam po czym odwzajemniłam pocałunek. Trwaliśmy tak przez chwilę. Miałam motyle w brzuchu.
Z dnia na dzień poznawaliśmy się coraz bardziej.
Właśnie mineło około 2 tygodnie od naszej pierwszej randki w kinie.
Przechodziłam obok szatni chłopaków. Usłyszałam swoje imię więc postanowiła podsłuchać.
-Zadanie wykonane, 50zł twoje tylko jutro ci przyniosę-powiedział Chris
-Łatwizna-rzekł Lou
-To się teraz T.I. załamie, najpierw ją w sobie rozkochałeś a teraz ją musisz rzucić-odparł John
Po tych słowach miałam ochotę się rozpłakać. I tak też zrobiłam tylko dopiero w domu.
Myślałam że znalazłam miłość życia, myślałam że on coś do mnie czuje. A on tylko dla zakładu. Złamał mi serce.
Byłam umuwiona z Lou w parku za 2 godziny.
Gdy już znajdowałam się w parku Lou nigdzie nie było. Siadłam na ławce i czekałam na niego.
Przyszedł i podarował mi piękne róże.
-Przepraszam że się spóżniłem sprawy rodzinne - chiał mnie pocałować lecz ja go odepchnełam
-Dobra, ułatwię ci z nami koniec-chiałam wstać lecz On złapał mnie za ręke
-Co?-spytał zdziwiony
-No z nami koniec, rozkochałeś mnie a teraz ja cię rzucam ale jeśli chcesz to powiedz kolegą że ty ze mną zerwałeś! Nie wiedziałam że jesteś takim dupkiem! Wiesz co było najgorsze że mnie tak upokorzyłeś oraz to że jestem warta dla Ciebie 50zł. Myślałam że naprawdę się polubiliśmy, ale widzę że to tylko gra!-wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam do domu. Po drodze wyrzuciłam kwiaty do kosza. Louis siedział zdziwiony na ławce.
Przez 2 dni nie było go w szkole. Może nawet to i dobrze bo nie miałam ochoty oglądać jego parszywej gęby! Przyjaciółka dzielnie mnie wspierała. Nawet wygarneła jego koleszkom co o nich sądzi, ja nie miałam na tyle odwagi. No i Louis przyszedł do szkoły. Wyglądał trochę strasznie jak wrak człowieka ale to szczegół. Nawet do kumpli się nie odzywał. Stałam z Viki gdy on podszedł.
-Czego chcesz?-powiedziała Viki
-Porozmawiać z T.I.-spojrzał błagalnym wzrokiem na mnie
-Chyba żartujesz-uśmiechnełam się drwiąca i odeszła z Viki
-Chciałem powiedzieć że nie wziąłem tych pieniędzy!-wykrzyknął
Ale to nie koniec jego natarczywości. Ciągle mnie prosił o chwilę rozmowy. Dla świętego spokoju się zgodziłam. Usiedliśmy w parku na ławce.
-No więc co chiałeś mi powiedzieć!-zrobiłam obojętną minę
-Chciałem cię przeprosić, ja żałuję tego czynu, nie wziąłem tych pieniędzy ponieważ cię polubiłem.Przyznaję na początku dla pieniędzy, ale potem jak zacząłem cię z dnia na dzień poznawać, a gdy się pierwszy raz pocałowaliśmy poczułem to coś. Kocham twój dotyk, uśmiech. Żałuję że cię zraniłem, proszę wybacz mi! Bez ciebie nie mogę żyć!
-I myślisz że Ci od tak wybaczę, mylisz się-wykrzyczałam po czym odeszłam z tamtąd.
Gdy już byłam parenaście metrów od niego spojrzałam się w jego stronę, Lou już nie było.
Wróciłam do domu, poszłam prosto do swojego pokoju i zaczęłam płakać. Tęsknie za Louisem ale nie potrafię mu od tak wybaczyć.Upokorzył mnie, może tego żałuję a może to kolejna gierka a może mówił prawdę tego niewiem. Nie można od tak o kimś zapomnieć szczególnie jeśli się kogoś kochało i nadal kocha!
Następnego dnia w w drodze do szkoły zadzwoniła Viki. Dowiedziałam się że Louis jest w szpitalu. Chciał się zabić. Chciałam jak najszybciej dostać się do Lou.
Zamówiłam taksówkę. Na miejscu byłam już po 10 minutach. Weszłam do szpitala. Pielęgniarka pokierowała mnie do Louisa. Przed salą siedzieli jego rodzice.
-Dzień Dobry, Co z Lou?-spytałam
-Dzień Dobry, fizycznie dobrze ale psychicznie... Nie chce z nikim rozmawiać!-powiedziała jego mama łkając
Machnełam głową i weszłam do do pomieszczenia. Lou o dziwo nie leżał na łóżku tylko siedział na krzesełku przy oknie. Drzwi znajdowały się na przeciwko okna więc mnie nie widział.
-Lou-szepnełam
-T.I. Co ty tu robisz?-spytał zdziowny
Podeszłam do niego bliżej.
-Co ja tu robię , co ty tu robisz! Chciałeś się zabić. Chciałeś mnie zostawić !-krzyczałam lekko uderzając pięściami w jego tors.
-Nie umiem żyć bez ciebie, nie nawidze jak mnie lekceważysz, żałuję że cię zraniłem, proszę wybacz! Potrzebuję tego-powiedział uspakajając mnie
-Potrzebujesz tego po co? po to aby się zabić?-spytałam uspakajając się
-...-nic nie powiedział tylko spojrzał w okno
-Patrz na mnie jak do ciebie mówię!-krzyknełam
Spojrzał na mnie.
-A newet jeśli tak to co z tego! I tak mnie nienawidzisz!-powtórnie spojrzał na okno
-Co ty pieprzysz idioto. Ja cię Kocham! Myślę o tobie ciągle! Tęsknie za tobą!-powiedziałam
-Jasne, specjalnie tak mówisz!-prychnął Lou
-Człowieku jak ty mnie wkurzasz! JA CIĘ KOCHAM ROZUMIESZ! Jak sobie pomyślę że...-przełknęłam ślinę-...że mogłeś umrzeć! Nie wiem co bym zrobiła!
Louis odwrócił się do mnie. Przez chwilę patrzył na moje załzawione oczy. Po chwili wytarł jedną łzę spływającą po poliku.
-Ale jestem Tu! Proszę nie płacz!-poprosił tuląc mnie do siebie
Nic nie powiedziałam tylko wtuliłam się w Lou.
-Też Cię bardzo kocham!-szepnął Lou po czym namiętnie pocałował.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Ostatnio trochę brak weny. Napisałam takie coś mam jeszcze parę które dodam w najbliższym czasie!
Zmieniał dziewczyny jak rękawiczki!
Jak codzień spacerowałam z przyjaciółką po korytarzu. Rozmawiałyśmy jak zwykle o chłopakach.
-Cześć dziewczyny-dobiegł mnie z tyłu męski głos
Obróciłyśmy się to Lou.
-Siema-rzuciła moja przyjaciółka
Lou spojrzał na mnie
-Moglibyśmy porozmawiać-spytał słodko się przy tym uśmiechając
-Ta jasne, tutaj?-zapytałam odwzajemniając uśmiech Lou
-Nie no tutaj to nie poczekasz na mnie po szkole przy wyjściu?-spytał
-Jasne-odparłam
Lou uśmiechnął się ponownie i odszedł. A ja czułam się jak w siódmym niebie.
Viki tylko uśmiechała się pod nosem.
-Dziewczyno, dziwię się że nie zemdlałaś-szydziła
-Szczerze powiem też się dziwię-odparłam
Przez resztę przerwy spacerowałyśmy po korytarzu. Nie spotkałam już do konca lekcji Lou.
Lekcje mineły mi piorunem. Jak poparzona zbiegłam do szatni nie czekając przy tym na Victorię. Przebrałam buty,ubrałam kurtkę i pobiegłam przed szkołę. Lou już na mnie czekał.
-Cześć-powiedziałam uśmiechając się jak głupia
-Hej! nie będę owijać w bawełnę chciałem cię spytać czy nie poszłabyś ze mną do kina?-zapytał troszkę nie pewnie
Zaniemówiłam, myślałam że bardziej będzie chciał pożyczyć coś.
-Okej-wydukałam
-Jutro o 18, wpadnę po ciebie do domu Ok
Machnełam głową i odeszłam.
Jutro była sobota, więc miałam cały dzień na to aby się przygotować. Myliłam się miałam pół dnia ponieważ już od 8 pomagałam mamie w sobotnich porządkach. Jak już skonczyłam wyjełam przepiękną turkusową sukienke z szawy ale stwierdziłam że to będzie przesada.
Postanowiłam ubrać się w rurki, jakiś t-shirt, sweterk i balerinki.Włosy rozpuściłam gdyż na codzień spinałam je w kucyk lub w warkocz, miałam je prawie do pasa, postanowiłam ich nie kręcić ponieważ same się lekko falowały i to w zupełności mi wystarczyło. Przepudrowałam lekko twarz, umalowałam rzęsy oraz zrobiłam kreskę na górnej powiece. Gdy już wystroiłam się spojrzałam na zegarek a tu za dziesięc 18. Szybko spakowałam do torebeczki przydatne rzeczy i już miałam schodzić gdy zawołała mnie mama. Lou już przybył. Zeszłam przywitałam się z Lou i pożegnałam się z mamą.
-Dobrze się bawcie-usłyszałam gdy wsiadaliśmy do całkiem niezłego samochodu Lou.
Lou jak prawdziwy gentelmen otowrzył i zamnkął drzwi.
-Pięknie wyglądasz-rzekł przyśpieszając samochód.
-Dziękuje! -troszkę się zawstydziłam
-Już jesteśmy na miejscu-zgasił auto, wysiadł i otworzył mi drzwi.
Weszliśmy do środka kina.
-Jaki film?-spytał
-Nie wiem ty wybierz-machnełam ręką oglądając plakaty z filmami.
Od razu pożałowałam tej decyzji ponieważ Louis wybrał horror, no ale już się nie odzywałam. Na początku nawet film był spoko ale póżniej jakieś odcinanie piłą rąk,nóg i Bóg wie czego jeszcze. Domyślam się że film nosił nazwę piła ale która to część nawet nie wiem.
Miałam już dość tego filmu, gdy nagle ktoś dotknął mojej dłoni. Skończyło się tym że na końcu filmu siedzieliśmy wtuleni. Sama nie wiem jakim cudem. Wyszliśmy z kina zadowoleni trzymając się za ręce. Otworzył mi drzwi i wsiadłam. Droga zajmowała pięc, dziesięc minut. Rozmawialiśmy o wszystkim. Raptem cała trema, strach przeszedł. Louis tak na mnie podziałał że czułam się przy nim jakbym go znała od dawna. Gdy już znajdowaliśmy się pod moim domem spytał czy zostanę jego dziewczynę.
Powiedziałam że się zastanowie. Chyba chciał mnie pocałować ale nie pozwoliłam mu wysiadając mówiąc szybkie cześć. Weszłam do domu i od razu poszłam do pokoju.
Następnego dnia umówiłam się z Lou w parku. Lou już czekał na ławce.
-Zastanowiłaś się?-spytał gdy już podeszłam
-Tak i tak-uśmiechnełam się
Louis wstał i mnie przytulił. Spotykaliśmy się codziennie w szkole też podchodził rozmawiał ze mną z moją przyjaciółką. Nawet poznał nas ze swoimi kumplami. Nastała kolejna sobota. Tym razem wybraliśmy się do parku. Siedliśmy na ławce i rozmawialiśmy. Tak dobrze mi się z nim gadało jak z nikim oprócz oczywiście Viki. Nagle ni z tąd ni z owąd Lou pocałował mnie.
Coś czuję że się zakochałam po uszy-pomyślałam po czym odwzajemniłam pocałunek. Trwaliśmy tak przez chwilę. Miałam motyle w brzuchu.
Z dnia na dzień poznawaliśmy się coraz bardziej.
Właśnie mineło około 2 tygodnie od naszej pierwszej randki w kinie.
Przechodziłam obok szatni chłopaków. Usłyszałam swoje imię więc postanowiła podsłuchać.
-Zadanie wykonane, 50zł twoje tylko jutro ci przyniosę-powiedział Chris
-Łatwizna-rzekł Lou
-To się teraz T.I. załamie, najpierw ją w sobie rozkochałeś a teraz ją musisz rzucić-odparł John
Po tych słowach miałam ochotę się rozpłakać. I tak też zrobiłam tylko dopiero w domu.
Myślałam że znalazłam miłość życia, myślałam że on coś do mnie czuje. A on tylko dla zakładu. Złamał mi serce.
Byłam umuwiona z Lou w parku za 2 godziny.
Gdy już znajdowałam się w parku Lou nigdzie nie było. Siadłam na ławce i czekałam na niego.
Przyszedł i podarował mi piękne róże.
-Przepraszam że się spóżniłem sprawy rodzinne - chiał mnie pocałować lecz ja go odepchnełam
-Dobra, ułatwię ci z nami koniec-chiałam wstać lecz On złapał mnie za ręke
-Co?-spytał zdziwiony
-No z nami koniec, rozkochałeś mnie a teraz ja cię rzucam ale jeśli chcesz to powiedz kolegą że ty ze mną zerwałeś! Nie wiedziałam że jesteś takim dupkiem! Wiesz co było najgorsze że mnie tak upokorzyłeś oraz to że jestem warta dla Ciebie 50zł. Myślałam że naprawdę się polubiliśmy, ale widzę że to tylko gra!-wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam do domu. Po drodze wyrzuciłam kwiaty do kosza. Louis siedział zdziwiony na ławce.
Przez 2 dni nie było go w szkole. Może nawet to i dobrze bo nie miałam ochoty oglądać jego parszywej gęby! Przyjaciółka dzielnie mnie wspierała. Nawet wygarneła jego koleszkom co o nich sądzi, ja nie miałam na tyle odwagi. No i Louis przyszedł do szkoły. Wyglądał trochę strasznie jak wrak człowieka ale to szczegół. Nawet do kumpli się nie odzywał. Stałam z Viki gdy on podszedł.
-Czego chcesz?-powiedziała Viki
-Porozmawiać z T.I.-spojrzał błagalnym wzrokiem na mnie
-Chyba żartujesz-uśmiechnełam się drwiąca i odeszła z Viki
-Chciałem powiedzieć że nie wziąłem tych pieniędzy!-wykrzyknął
Ale to nie koniec jego natarczywości. Ciągle mnie prosił o chwilę rozmowy. Dla świętego spokoju się zgodziłam. Usiedliśmy w parku na ławce.
-No więc co chiałeś mi powiedzieć!-zrobiłam obojętną minę
-Chciałem cię przeprosić, ja żałuję tego czynu, nie wziąłem tych pieniędzy ponieważ cię polubiłem.Przyznaję na początku dla pieniędzy, ale potem jak zacząłem cię z dnia na dzień poznawać, a gdy się pierwszy raz pocałowaliśmy poczułem to coś. Kocham twój dotyk, uśmiech. Żałuję że cię zraniłem, proszę wybacz mi! Bez ciebie nie mogę żyć!
-I myślisz że Ci od tak wybaczę, mylisz się-wykrzyczałam po czym odeszłam z tamtąd.
Gdy już byłam parenaście metrów od niego spojrzałam się w jego stronę, Lou już nie było.
Wróciłam do domu, poszłam prosto do swojego pokoju i zaczęłam płakać. Tęsknie za Louisem ale nie potrafię mu od tak wybaczyć.Upokorzył mnie, może tego żałuję a może to kolejna gierka a może mówił prawdę tego niewiem. Nie można od tak o kimś zapomnieć szczególnie jeśli się kogoś kochało i nadal kocha!
Następnego dnia w w drodze do szkoły zadzwoniła Viki. Dowiedziałam się że Louis jest w szpitalu. Chciał się zabić. Chciałam jak najszybciej dostać się do Lou.
Zamówiłam taksówkę. Na miejscu byłam już po 10 minutach. Weszłam do szpitala. Pielęgniarka pokierowała mnie do Louisa. Przed salą siedzieli jego rodzice.
-Dzień Dobry, Co z Lou?-spytałam
-Dzień Dobry, fizycznie dobrze ale psychicznie... Nie chce z nikim rozmawiać!-powiedziała jego mama łkając
Machnełam głową i weszłam do do pomieszczenia. Lou o dziwo nie leżał na łóżku tylko siedział na krzesełku przy oknie. Drzwi znajdowały się na przeciwko okna więc mnie nie widział.
-Lou-szepnełam
-T.I. Co ty tu robisz?-spytał zdziowny
Podeszłam do niego bliżej.
-Co ja tu robię , co ty tu robisz! Chciałeś się zabić. Chciałeś mnie zostawić !-krzyczałam lekko uderzając pięściami w jego tors.
-Nie umiem żyć bez ciebie, nie nawidze jak mnie lekceważysz, żałuję że cię zraniłem, proszę wybacz! Potrzebuję tego-powiedział uspakajając mnie
-Potrzebujesz tego po co? po to aby się zabić?-spytałam uspakajając się
-...-nic nie powiedział tylko spojrzał w okno
-Patrz na mnie jak do ciebie mówię!-krzyknełam
Spojrzał na mnie.
-A newet jeśli tak to co z tego! I tak mnie nienawidzisz!-powtórnie spojrzał na okno
-Co ty pieprzysz idioto. Ja cię Kocham! Myślę o tobie ciągle! Tęsknie za tobą!-powiedziałam
-Jasne, specjalnie tak mówisz!-prychnął Lou
-Człowieku jak ty mnie wkurzasz! JA CIĘ KOCHAM ROZUMIESZ! Jak sobie pomyślę że...-przełknęłam ślinę-...że mogłeś umrzeć! Nie wiem co bym zrobiła!
Louis odwrócił się do mnie. Przez chwilę patrzył na moje załzawione oczy. Po chwili wytarł jedną łzę spływającą po poliku.
-Ale jestem Tu! Proszę nie płacz!-poprosił tuląc mnie do siebie
Nic nie powiedziałam tylko wtuliłam się w Lou.
-Też Cię bardzo kocham!-szepnął Lou po czym namiętnie pocałował.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Ostatnio trochę brak weny. Napisałam takie coś mam jeszcze parę które dodam w najbliższym czasie!
Subskrybuj:
Posty (Atom)